Ich debiutancki krążek „Fusy Precz” położył na łopatki i dał do zrozumienia, że „klasyczna” scena gitarowa może rozwijać się, mimo piosenkowej przewidywalności – zwrotka-refren-zwrotka-refren – brać człowieka za rękę, chwytać za serce i w stanie dalece entuzjastycznym prowadzić na parkiet. Pamiętam rok wydania tej płyty (2004 r.) i trasę koncertową z Pogodno (tu „Pielgrzymka psów” z 2004). To były czasy, gdy rock 'n roll jednoczył pod sceną jak dziś tzw. „dobry house’ik”. Tym bardziej, że „Fusy Precz” z „Pielgrzymką Psów” na scenie generowały taką energię, o której do tej pory trudno zapomnieć. Debiut Bratów został opisany na szereg sposobów, z których każdy wychwalał grupę i życzył jej powodzenia i kolejnych sukcesów. Na sukces kolejny jednak trzeba było poczekać, bo z powodzeniem w tamtych czasach było raczej krucho. Braty zamilkły i rozproszyły się po świecie. „Duch w narodzie jednak nie zginął” i mimo geograficznych utrudnień Kuba, Kwaszak, Zięba i Jackson dojrzewali do powrotu i reaktywacji. Rok 2010 połączył energię składu pierwotnego i zamienił ją w materię…przynosząc w 2011 doskonale dojrzałą muzycznie EP-kę pt. „Amigo”. Rzecz nie mogła obyć się bez pięknego anturażu a także dobrego słowa na (nowy) początek. EP-kę bez ukrywanego entuzjazmu rekomenduje Nosowska, Janerka, Budyń i Mozil. „Amigo” do przesłuchania i zdecydowanego polubienia.