Tak to jest, kiedy człowiek bierze się za czytanie poważnych książek, zwłaszcza tych, które noszą w sobie zarówno mądrości „prawdziwe” jak i te, które do mądrości nieudolnie pretendują.
Czytanie „Rzeźni nr 5” Kurta Vonneguta mogło odbyć się w tramwaju, po kocem w domowym zaciszu, na ławce w parku, ale odbyło się tam, gdzie niejako człowiek pozostawiony został tylko sobie. I choć dziwnie to być może zabrzmi – „człowiek w opuszczonej rzeźni”, ale czy właśnie nie tam człowiek przestaje być świnią?