„Nie ufajcie Jarząbkowi, bo Was zrobi, bo Was zrobi…”

Łona Webber The Pimps w S-1

Dobrzewiesz

Trudno o najnowszym projekcie Łony i Webbera nie mówić inaczej jak w formie peanu czy panegiryku. Jedyne co ta płyta „robi” to ogromna radość i chęć dzielenia się nią ze światem.

 „Na spotkanie obrałam azymut” z najnowszym koncertowym wydawnictwem Łony i Webbera. Ta płyta to nie lada gratka dla fanów, po pierwsze dobrego brzmienia, po drugie dobrych tekstów, po trzecie publicystyki oraz, powiedziemy sobie to szczerze, szczecińskości jakiejś.

 

 Adam Łona Zieliński od wielu lat uprawia publicystykę lotów najwyższych, zaskakuje, intryguje, zmusza do myślenia a świat przezeń nazywany zmienia się w myśl zasady – „nazywaj rzeczy o imieniu a zmienią się w oka mgnieniu”. Już w czasach swojej twórczości okresu Wiele C.T. czy spontanicznych aurea dicta czynionych w programie radiowym Wudoo – Joanny „Ahy” Tyszkiewicz Łona był tym, obok którego o nie sposób było przejść obojętnie. Skądinąd z dalece rozwinięta pewnością można stwierdzić, że to wtedy właśnie Szczecin pokochał Adama „Łonę” Zielińskiego.

Obecnie w Szczecinie jak i w innych miastach Polski nie trzeba właściwie pytać „Do U Wanna?” w kontekstowe chęci spotkania się z Łoną, Webberem i Pimpami. Wraz z licznymi koncertami a także radiową aktywności Szczecińskiej ekipy wszystko nabrało niebywałego rozpędu. Do dziś warto wspominać moment, gdy eterycznie grupa była podejmowana przez radiowa obecnie „Czwórkę” z wszelkimi honorami.

Z płyty na płytę Łona, Webber a i The Pimps staja się mocniejsi, bardziej wyraźni zarówno w słowie, frazie, brzmieniu jak i kolorach, które ich otaczają w ramach pimpowego designu (Konrad Wullert). Co istotnie i chyba szczególnie docenianie przez fanów Pimpy, Łona i Webber stają się coraz skromniejsi, pokorni i nie narzucający się ze swoimi treściami. Nie próbują absorbować, przez co stają się szaleńczo absorbujący. Ekipa za Młynarskim mówiąc zdaje się wola „róbmy swoje” i to „swoje” wychodzi im wręcz doskonale.

Tuż przed ukazaniem się koncertowego wydawnictwa na półki sklepowe trafił krążek, inny, nowy, na którym dało się odczytać zmiany kierunków, upodobań, czy zainteresowań słowno-muzycznych. Płyta w całości wyprodukowana przez Webbera stanowi doskonały przykład muzyki, która jest ponad gatunkami czerpiąc ze wszystkich, nie tyle jak leci, a jak należy. Tak, oto na „Cztery i pół” Webber objawił się jako producent powiedzielibyśmy „dziesięć” a Łona obronił tytuły mistrza metafory, anegdoty, opowieści. Niebieska płyta spotkała się z ogromnym aplauzem zarówno ze strony fanów jak i dziennikarzy muzycznych, czyniąc tym samym większą przestrzeń dla autorskich prezentacji całej formacji.

Niegdyś żartowano w kuluarach, przytaczając błąd jednego z konferansjerów „Przed Państwem grupa Łona”, dziś ten żart w pewnym sensie zmienia się przekornie w jakaś prawdziwość wskazując ze Łona dziś to rzeczywiści grupa, ekipa, jedność i w końcu gwarancja jakości.

Patrzysz, patrzę, patrz!”

Spoglądając na Pimpy roku 2013 można dostrzec perfekcje spółkująca z luzem na każdym kroku. Jedną z wielu okazji ku temu jest oglądanie zespołu w koncertowej akcji. Koncertówka zarejestrowana w studiu Polskiego Radia Szczecin to przejażdżka po kilku ponadczasowych już utworach grupy z tzw. „konewką”, „jarząbkiem” czy „rozmowami z cutem”, ale także po songach, które zasiliły ostatni studyjny wypust Łony i Webbera. Koncert, który także należy pochwalić za doskonałą oprawę graficzną – menu DVD na wypasie – to szansa, aby wsłuchać się w doskonale zgraną z Pimpami gitarę Daniela Popiałkiewicza, bas Macieja Kałki czy perkusję Manolo. To wydawnictwo to także możliwość ujrzenia lekkości z jaką operuje klawiszem Michał Kowalski w „7/4” oraz z jaką nonszalancją żartem sypie Rymek. Raduje serce również obecność kaszubsko-balkańskiej melodii i jakże delikatnego zaśpiewu w wykonaniu Mateusza Czarnowskiego z Bubliczek – jego „Do Ciebie, Aniu szłem…” to strzał w dziesątkę i świetny pomysł aranżacyjny.

Głębszy sens ma cała ta opowieść” koncertowa także dzięki niewzruszonej postawie Webbera, który okiem producenta niejako dopina całość i kolokwialnie powiedzielibyśmy ogrania.

Ogromnie również cieszy fakt, że studio koncertowe Radia Szczecin, jak widać na załączonym obrazku, pękało w szwach, a wszyscy widzowie przedsięwzięcia bez zająknięcia recytowali nie tyle alfabet, co wszystkie słowa, każdej piosenki. Można by nawet rzec, że koncert porwał wszystkich do tego stopnia, że poczuli się „już dawno wyfrunięci”.

Ekipie Pimpowej wraz z Łoną, Webberem i Joanna Trelą trzeba przyznać, że obok doskonałych produkcji audio dba o każdy szczegół audio-video, czego przykładem mogą być zarówno klipy promujące „niebieski” album, ale także DVD, które ze smakiem ogląda się wielokrotnie, bynajmniej nie odkładając go na półkę.

Myśląc o tym albumie i jego audio, audio-video i graficznych stronach nie sposóļ odpowiedzieć na pytanie „co jest dodatkiem do czego”, bowiem wszystko jest kompletne i stanowi całość, dzięki, której człowiek patrzy trochę szerzej.

źródło: EleWator: Monika Petryczko

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powrót na górę