Nie będę zaprzeczać – kocham się w chilloutach od zawsze.
Niezależnie od labelu, od gatunku wyraźnego w „muzycznej podszewce”: nu-jazz, lounge, dub, muzyka klasyczna – spokojne, refleksyjne brzmienia przemawiają do mnie najmocniej. Mimo wycieczek w nieznane elektroniczne brzmienia, funkowe anturaże piosenek to reprezentanci stylu jak choćby: Bonobo, Thievery Corporation, Zero 7, Sebastien Tellier, Matthew Herbert, Cinematic Orchestra brali mnie zawsze od pierwszej nuty. Nieważne właściwie co nazwiemy chilloutem, ważne, że zadziała na nas tak jak znaczenie słowa wskazuje. Od kilku dobrych tygodni przemiennie słucham Możdżera płytę „Piano” łamane na „Polskę” – czy jest to chillout, pewnie nie, ale chilluje mnie bez reszty. Podobnie jazzująca Jazzpospolita czy Contemporary Jazz Quintet już z nieco bardziej niepokojącym nastrojem. Jest tego, całe mnóstwo, występuję we wszelkich odcieniach, we wszystkich możliwych formach związku z innymi gatunkami i jest to podróż bez końca.
W związku w powyższym zapraszam wszystkich miłośników takich brzmień na co czwartkową „Paprykę Chilli” w Bramie Jazz Cafe. Gram od godz. 19.00 do późnych, ostatnich koktajli…
Papryka Chilli
Brama Jazz Cafe
Każdy czwartek
godz. 19.00
wstęp wolny