Będzie prozą…
Losy i serce zaprowadziły mnie na berlińską Kastanienalle…Nieprawdopobne miejsce, jak gdyby zupełnie wyjęte z zaprogramowanego na szczęście umysłu doskonałego…Zapachy, kolory, ludzie i miliony emocji, które chciało się łapać siatką na motyle…
Dużo wszystkiego lecz w ilości jednocześnie umożliwiającej oddychanie, myślenie i czucie…Gwarno, tłumnie, ale i intymnie…tak, że człowiek chce już tam zostać na zawsze i prawie nie pytać o nic – prawie, bo zawsze można zapytać „jaki smak ma ta kawa, którą Pani/Pan poleca?”… W takich okolicznościach można po pierwsze znaleźć siebie, spotkać się ze sobą, swoimi pragnieniami i co najważniejsze, spotkać się z drugim człowiekiem, który okazał się być tym Najważniejszym właśnie…
A jeśli w tym wszystkim znajdzie się miejsce na muzykę…to lepiej być nie może…