Cenię sobie dobrą muzykę. Jest i zawsze była dla mnie bardzo ważna. Od kiedy pamiętam nałogowo nabywałam najpierw kasety, potem CD a teraz przemiennie płyty z winylami. Muzykę dzielę tylko na dobrą i mniej ciekawą. Porusza mnie wszystko, co prawdziwe. Kocham się zatem i Alicji Majewskiej i w The Peaches. Lubię harmonie, sporo ich znajduję w muzyce filmowej, ale i w wokalnych rozwiązaniach Queen. Porywają mnie gitary, te nonszalanckie jak w Pogodno, Arctic Monkeys, Kings of Leon, ale i melodyjne jak u Lenny’ego Kravitza czy Voo Voo. Kołysze mnie reggae klasycznie Marleyowskie, ale i te spod znaku ukraińskiej 5’nizzy. Ujmuje retro brzmienie Billie Holiday i piękny smutek Niny Simone. Ostro zagrzewa do tańca Mark Ronson, ale także funkowy James Brown. Rozrzewnia soulowy George Benson, Marvin Gaye i Barry White wraz z Lisą Stansfield. Ciągle zachwyca babcia Tina, bawi Adolf Dymsza, intryguje Bonobo, The XX oraz James Blake. W sentymentalną podroż po Polsce zabiera mnie Kult, Tilt i wczesny Myslovitz. Pobudza Cassius, Major Lazer, Moloko. Miłe wspomnienie generują 80’sy z Genesis, INXS i Robertem Palmerem na czele. Uśmiech na twarzy czynią wszelkie rapsy z lat 90-tych jak Blackstreet, TLC, Montell Jordan, Dr. Dre. Energetyzuje Aretha Franklin, Ella Fitzgerald. W zadumę wprowadza „Kamień” Kayah, muzyka filmowa z „Bandyty”, Chuck Mangione. Kręci Fisz, Kanye West, Pharrell. Znajdź mnie – #gdziejestpanidj